Płaskowyże Tepui – Wenezuela

W końcu się udało. Dawno temu już gdy zobaczyłem gdzieś na zdjęciach wystające znad ziemi na tysiąc metrów pionowe ściany, pokryte mchem, z przedziwnych kolorowych pół-czerwonawych skał, które liczą około dwa miliardy lat, otoczone bezkresnym dywanem traw zapragnąłem przybyć w to miejsce osobiście. Milczące świadki historii naszej planety. Dumne, majestatyczne wzbudzające dreszcz emocji i podziw. Ich ścięte płaskie i niedostępne szczyty zawsze uruchamiały wyobraźnie ludzi. Co skrywają? Czy ktoś je zamieszkuje? Jaka olbrzymia siła je stworzyła? Jaka tajemnica jest z nimi związana?

Indianie bez namysłu odpowiadają ze szczyty Tepui to domy bogów i lepiej nie spoglądać im w oczy. Jimego Angela przyciągnęły na nie złoto i diamenty, które spodziewał się na nich odnaleźć. Artur Conan Doyle w Zaginionym świecie umieścił na nich ostatnie z żyjących na planecie dinozaurów..

Gran Sabana w południowej Wenezueli to piękna, dzika, mało zamieszkana, zielona kraina. Miałem okazję wrócić w to miejsce kilkakrotnie i poznać ją lepiej za co jestem bardzo wdzięczny. Roraima, Salto Angel, laguna Canaimy, Indianie Pemon to tylko niektóre z prawdziwych tajemnic jakie się tu znajdują…

Czytaj dalej


Posted in Wenezuela and tagged , , , , , , with 1 comment.

Indianie Pemon – Wenezuela

Znajdujemy się na po środku Gran Sabany, w sercu parku narodowego Canaima, na południu Wenezezueli. Od Gujany Angielskiej oddziela nas zaledwie 80 km w linii prostej na wschód, od granicy z Brazylią 150 km na południe. Park wielkości całej Belgii (30 tyś km kw) w 60 %  przykryty jest prastarymi płaskowyżami Tepui a pozostałej części otulony  tysiącem hektarów traw i wrzosowisk.

Jest to teren prawie nie zamieszały. Jedyni mieszkańcy jacy mają prawo go zamieszkiwać to potomkowie dawnych Karibów – Indianie Pemon. Żyją oni niezwykle skromnie, prosto i zgodnie z przyrodą. Ich chaty tradycyjnie wznoszone są z gliny zmieszanej z trawą a zadaszenie budują z palm temiche.  Łowią ryby, uprawiają jukę i kukurydze.

Tej nocy mieliśmy zatrzymać się nad laguną Canaima. W nocy podczas spaceru aleją oświetloną pochodniami nad brzegiem rzeki Carrao wsłuchując się w huk spadającej z grzmotem wody z wodospadu Hacha myślałem że jestem w innym świecie, zaginionym świecie.

Podczas kolacji nikt z nas nie spodziewał się, że Indianie zrobią nam niespodziankę i zagrają koncert. Koncert własnej orkiestry z chórem. Kto by z nas pomyślał że po środku wrzosowisk, w miejscu do którego nie dochodzi żadna droga, a prastare góry tworzą jedyne urozmaicenie krajobrazu Indianie, których dzieci biegają boso a starsi chodzą na polowanie spowodują że nasze kolona się ugną a łzy popłyną same. Tej nocy gdy te maluchy z wioski śpiewały czystym głosem a ich bracia grali na instrumentach klasycznych  przeprosiłem w duchu za to jak łatwo ich oceniłem i zaszufladkowałem.  W naszej grupie wiele osób zapłakało. Z tęsknoty, wzruszenia i osłupienia.  To była zaczarowana chwila..

Czytaj dalej


Posted in Wenezuela and tagged , , , , , with no comments yet.